Kuchnia koreańska jest bardzo pyszna, chociaż u nas mało popularna. Każdy mieszkaniec Seulu zapytany o to, co zjeść w Seulu i o najlepszą lokalną restaurację zaprowadzi Cię do swojego ulicznego szefa kuchni. Street food jest tu bardzo bezpieczny, niedrogi i stanowi świetny sposób na poznanie lokalnych klimatów. Do posiłku dostaniesz metalowe pałeczki, które nawet wprawionym w posługiwanie się ich drewnianymi odpowiednikami turystom sprawią na początku trochę trudności.
Podczas mojej podróży stworzyłam listę swoich ulubionych potraw, oto ona:
1. Kimchi
Kiszona w ostrej paście paprykowej kapusta pekińska. Narodowa potrawa, a wręcz dobro narodowe Koreańczyków, kiedyś trzymana na każdym balkonie, jak kapusta kiszona w Polsce. Traktowana z nabożną czcią, ma swoich kimchi-masterów, swoje święto i receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie.
2. Tteokbokki
Grube jak palec kluski z ryżowej mąki, gotowane w pomidorowo-paprykowym sosie. Ulubiona przekąska na wynos, podawana w papierowym rożku. Ostra, lecz nie za ostra.
3. Haemul pajeon
Jadłam codziennie. Koreańskie naleśniki z owocami morza lub mięsem i warzywami, często z kawałkami kimchi, nazywane lokalną odmianą pizzy. Z charakterystycznym dodatkiem zielonej dymki krojonej w 5-centymetrowe paski.
4. Bibimbap
Chyba drugie po kimchi najpopularniejsze danie w Korei. W uproszczeniu to miska ryżu z wołowiną i warzywami. Na wierzch – na sam środek – wbija się surowe żółtko lub kładzie całe jajko sadzone. Udekorowana piękną kompozycją posiekanej dymki, wiórków z marchwi, plasterków ogórka i kiełków fasoli. Czasem w wersji z grzybami i listkami szpinaku.
5. Hotteok
Placuszki drożdżowe kształtem przypominające amerykańskie pancakes, nadziewane pastą z posiekanych orzechów włoskich, syropu z brązowego cukru i cynamonu. Ulubiona słodka przekąska studentów. Bardzo pyszna i bardzo słodka.
6. Makgeolli
Bez makgeolli nie ma żadnego porządnego posiłku. To tradycyjny napój ze sfermentowanego ryżu, o zawartości alkoholu podobnej do piwa. Ma biały, mętny kolor a w smaku przypomina kwas chlebowy wymieszany z serwatką. I z odrobiną drożdży. Pije się go z metalowych miseczek, wspaniale gasi pragnienie i podobno jest niesamowicie zdrowy. Kiedyś alkohol dla ubogich wieśniaków, dziś króluje również na salonach i na każdej studenckiej imprezie. Kto lubi cięższe trunki, może spróbować soju – lokalnej wódki z ryżu, ziemniaków i jęczmienia.
7. Mleko bananowe
Jeśli już jesteśmy przy napojach nie można nie wspomnieć o mlekach smakowych, a szczególnie o mleku bananowym, które w tym kraju ma status bliski kimchi. Gdy w latach 70-tych rząd chciał zachęcić dzieci do picia mleka, wprowadzono do sklepów jego słodzoną wersję o smaku banana. Każdemu Koreańczykowi kojarzy się więc z dzieciństwem. Jego charakterystyczna butelka zawędrowała nawet na t-shirty, breloczki i pocztówki. Współcześnie w każdym sklepie półka z mlekiem to prawdziwa kolekcja wszystkich możliwych smaków, począwszy od słonego karmelu, poprzez melona i mango, a skończywszy na zielonej herbacie matcha.
8. Koreańskie herbaty
Nie będę pisać o lokalnych uprawach sencha czy oolong, bo każdy wie, że w Korei klasyczną herbatę się i uprawia i pije. Ponad 500 lat panowania Japonii na tym terytorium zrobiło swoje. Jednak ten kraj ma też swoje charakterystyczne rodzaje herbat, których nie znajdziesz nigdzie indziej. Moja ulubiona to kukurydziana, która smakuje jak zwykła zielona, lecz ma lekki zapach i posmak prażonego popcornu. Jest sprzedawana w butelkach lub w torebkach do zaparzania, w każdym sklepie. Mój absolutny nr 1.
Tylko w Korei znajdziesz też rodzaj herbatki, a właściwie gęstego napoju ze sproszkowanych orzechów. W wersji z migdałami, dynią czy czarnym sezamem. Pakowana w małe saszetki – aby otrzymać pyszny napój wystarczy zalać proszek gorącą wodą. Ulubione drugie śniadanie uczniów. I moje też – zwłaszcza w jesienne i zimowe dni.
Najlepszym pomysłem na to, co zjeść w Seulu jest spacer z lokalnym mieszkańcem. Wielu studentów chętnie podszlifuje swój angielski, a w zamian za to poleci nam sprawdzone miejsce i najlepszą kuchnię. Jeśli jesteś zdany sam na siebie, patrz gdzie jest pełno ludzi lub gdzie ustawia się duża kolejka. Nie ma nic zabawniejszego niż widok biznesmenów w garniturach i z laptopami pod pachą okupujących drewniane ławeczki w lokalnych knajpkach z buchającą z kotła parą i wiekową babcią za kasą. Tu jednak wchodź śmiało – będziesz mieć gwarancję wspaniałej uczty.