Meksyk, mając stolicę pełną kuszących zabytków kulturalnych i pamiątek historycznych, od zachodu i wschodu oblewany wodami tropikalnych mórz, jest urlopowym, wakacyjnym magnesem. Wielu, spędziwszy kilka dni w mieście Meksyk, wybiera bądź pobyt w którymś z ośrodków wypoczynkowych, bądź penetrowanie interioru i jego kolonialnej spuścizny. Wakacje na plaży typowo spędza się albo na wysokich obrotach i w zbytku takich ośrodków, jak Cancún czy Los Cabos, w kurortach tak urozmaiconych, jak Puerto Vallarta lub znacznie skromniejszych – na miarę Ixtapy lub Huatulco. Mniej turystycznie nastawione miejscowości i miasteczka wypatrują pojazdów kempingowych i turystów poszukujących niższych cen i skromniejszego liczebnie towarzystwa.
Obecnie większość samolotów z zagranicy ląduje w mieście Meksyk. Ludna, buzująca stolica ma wiele do zaoferowania – powinno się spędzić w niej co najmniej trzy dni. I – jeśli tylko czas pozwoli – cztery dodatkowe w jej sąsiedztwie. Cudowne stołeczne restauracje, kolonialne kościoły, wyborne muzea i ruiny azteckiej stolicy – Tenochtitlánu – bezpośrednio w sąsiedztwie jednego z głównych placów bawią, a zarazem poszerzają wiedzę o tym urozmaiconym kraju i jego fascynujących dziejach.
Pośród wyniosłych szczytów gór otaczających stolicę leżą założone przez Hiszpanów urocze: Puebla, Cholula, Tlaxcala i Tepotzotlán, a także fascynujące stanowiska archeologiczne z czasów preazteckich. Zwiedza się zagadkowy Teotihuacán, położony tuż na północ od miasta Meksyk, albo tolteckie ruiny w Tuli, położonej niemal dokładnie 100 km na północny zachód od stolicy. Dokładnie na wschód od niej, w odległej o 130 km Choluli, wznosi się gigantyczna piramida Tepanapa. Nawet Xalapa – rozłożona w górach stolica stanu Veracruz, trzymającego w objęciach Zatokę Meksykańską – leży w zasięgu czterogodzinnej podróży na wschód ze stolicy płatną autostradą 190 (przez Puebla) lub zwykłą szosą nr 136.
Większość interesujących miejsc można zwiedzić w ramach wycieczek pod opieką przewodników wyruszających z miasta Meksyk bądź taksówką, albo wynajętym samochodem. Warto więc rozważyć zamieszkanie w stolicy i wypady (całodzienne bądź z noclegiem) poza nią. Lub – przy dłuższych pobytach – połączenie pobytu w mieście Meksyk z jednym lub więcej wypadami do kurortów na wybrzeżu lub w interior.
Gdy wylegiwanie się na plaży jest równie ważne jak program kulturalny, wówczas za najpopularniejszą opcję uznać należy Cancún i Riwierę Majów, rozciągniętą wzdłuż jukatańskiego wybrzeża Morza Karaibskiego. Cancún zadowoli lubujących się w wielkich kurortach, pełnych rozmaitych (ale i kosztownych) restauracji i fikuśnych dyskotek. Oddalona o 68 km na południe Playa del Carmen jest miejscowością mniejszą i na pewien sposób bardziej wyrafinowaną. Opływające w luksusy Maroma Resort & Spa i spartańskie Cabañas Paamul (z przyległym centrum nurkowań) obsłużą szukających bardziej odosobnionych karaibskich plaż. Do zwiedzenia są m.in. Xcaret (tematyczny park krajobrazowy poświęcony Majom, położony w pięknej zatoczce tuż na południe od Playa del Carmen), prehiszpańskie wykopaliska Tulum (130 km na południe od Cancúnu) i Chichén Itzá (179 km na zachód). Cancún od stołecznego Meksyku dzielą 2 godz. lotu; na tamtejszym lotnisku bezpośrednio lądują samoloty nie tylko z USA czy Kanady, ale też z Europy.
Po przeciwnej stronie kontynentu bazą można uczynić dowolne z nadpacyficznych kąpielisk między Mazatlánem a Huatulco, oddalonych mniej więcej o godzinę lotu ze stolicy. Niektóre miejscowości (np. w Puerto Vallarta) przez cały rok utrzymują bezpośrednie połączenia z USA, a w szczycie sezonu także z Kanadą. Każdy z nadpacyficznych ośrodków ma własne oblicze. Mazatlán – niedawno odnowione wczesnodwudziestowieczne śródmieście; Huatulco – dziewięć pięknych zatok; Puerto Vallarta – wyśmienite położenie nad piękną zatoką otoczoną pokaźnymi, tonącymi w zieleni górami. Zihuatanejo to uosobienie typowej meksykańskiej osady nadmorskiej, Ixtapa – nowoczesność niekolidującą z nadzwyczajną kameralnością. Na całym pacyficznym wybrzeżu doświadcza się malowniczych zachodów słońca, robi wyborne zakupy, doskonale jada i znajduje okazje do zaszycia się na odludniejszych plażach.
We względnym odizolowaniu od stolicy i reszty kraju tkwi Półwysep Kalifornijski. Kusi „szczury pustyni”, które wielbią także morze. Głównym ośrodkiem turystycznym półwyspu jest Los Cabos, położone na jego koniuszku. Poza morskim wędkowaniem czy zakupami oferuje np. golfa czy energetyczne nocne życie. I ta miejscowość ma bezpośrednie połączenia z miastem Meksyk i USA.
Gdzie i co można kupić, w dużej mierze uzależnione jest od regionu. Stany Oaxaca i Chiapas, licznie zamieszkane przez społeczności indiańskie, wytwarzają m.in. urocze tkaniny i prostą, ale wyśmienitą ceramikę. Z półwyspu Jukatan pochodzą kolorowe i wygodne hamaki, piękne panamy, haftowane bluzki i koszule, przedmioty z trzciny i słomy.
Meksykańskie rękodzieło to bez wątpienia domena indiańskich rzemieślników. W warsztatach i fabrykach Guadalajary, Michoacánu oraz Guanajuato nowoczesne technologie (np. bezołowiowe glazurowanie) łączą się z tradycyjnymi formami i wzornictwem. Powstają wysokiej jakości naczynia stołowe i sprzęty gospodarstwa domowego.
Wyroby skórzane pochodzą z krainy bydła – regionów leżących na północy, a także ze środkowego Meksyku. Skórzane kurtki, pasy, teczki oraz wszelkie obuwie są bardzo tanie. Przy zakupie butów uwagę należy zwracać na wygodę, wyroby meksykańskie nie dorównują jakością butom włoskim czy hiszpańskim.
Różnią się między sobą także miejsca zakupów. Większe, bardziej kosmopolityczne miejscowości, takie jak miasto Meksyk, Monterrey czy Guadalajara mają centra handlowe, zwykle bardzo urozmaicone. Sklepy należące do sieci Sanborns handlują upominkami, artykułami muzycznymi, perfumami i kosmetykami, czekoladami, ciastkami, książkami i czasopismami. W miastach znanych z rękodzieła zazwyczaj są jedna, dwie ulice z butikami bądź sklepami, które nim handlują. Dosłownie w każdej wsi, miasteczku albo mieście istnieje codzienny bądź cotygodniowy bazar; gdzieniegdzie organizowane są oba. Warto zapytać w informacji turystycznej lub hotelu, który z mercado (zwany też tianguis) jest barwniejszy i lepiej zaopatrzony.
W dni targowe niektórzy zechcą odwiedzić odległe miejscowości. Zakupy na bazarach często oznaczają, że kupuje się bezpośrednio od producenta lub jego rodziny. W ten sposób uczestniczy się w ciekawej formie poznawania prowincji, a zarazem wspiera lokalne społeczności. Kiedy tylko to możliwe, warto przed wyprawą na targowisko zajrzeć do kilku śródmiejskich sklepów, by się zorientować w cenach i jakości produktów. Na targowiskach praktykuje się handel wymienny, są też tacy sprzedawcy, którzy podają żądaną cenę i nie wykazują chęci targowania. Ale większość sprzedawców zaczyna od bardzo wygórowanych cen, zwłaszcza mając do czynienia z turystami, po czym opuszcza połowę, a nawet trzy czwarte ceny wywoławczej. W takiej sytuacji nabywcy pomaga wiedza o wartości kupowanego przedmiotu. W wielu okolicznościach kilka dolarów różnicy znaczy dużo więcej dla sprzedawcy niż nabywcy.
Od 5000 lat króluje tu kukurydza – roślina czczona przez Majów, Huicholów i inne grupy rdzennych mieszkańców. Mezoamerykanom świat zawdzięcza kabaczki, fasolę, paprykę, indyki, awokado, pomidory, bataty i czekoladę. Hiszpanie wprowadzili pszenicę (i chleb), cukier, ryż oraz produkty odzwierzęce: nabiał, mięso wołowe i kozie.
Do wielu dań podaje się mączne tortille, jednak tradycyjnie wypieka się z je z kukurydzy. Konkwistador Hernán Cortés nazwał je kukurydzianymi ciasteczkami: płaskie krążki z kukurydzy sprasowanej z węglanem wapnia, pieczone na gorącej blasze. Współcześnie świeże tortille wypiekane są przez cały dzień w licznych wytwórniach, restauracjach, czynią to też wieśniaczki. W domach i restauracjach podaje się też tradycyjne bułeczki, jednak dla wielu Meksykanów nie do pomyślenia jest zwykły posiłek bez tortilli.
Tak jak każdy region ma ulubione antojito, tak każda dzielnica ma ukochane taquerías – lokale specjalizujące się w serwowaniu tacos. Łagodne taco to ciepła tortilla nadziewana zapiekanym na ruszcie mięsem, podawana z rozmaitością przypraw. Taquito zaś to zawinięte w tortille kawałki mięsa, głęboko wysmażane i podawane z guacamole (sosem z awokado) albo ostrą, świeżą salsą.
Kompanem tortilli jest chili – papryka w wielu odmianach, zwana też pieprzem meksykańskim. Występuje w dziesiątkach postaci: świeżej, prażonej i suszonej, od palącego jukatańskiego habanero po stosunkowo łagodny chile poblano. Suszenie chili zmienia mu smak. Na przykład „parzący” jalapeño po wysuszeniu daje wyrazisty, niczym podwędzany, chile chipotle, a jasnopomarańczowy chile menzano zamienia się w chile cascabel.
Mielone chili stanowiły podstawowy składnik chocolate, jednego z ulubionych napojów władców azteckich. Parujący napój powstaje dzisiaj z tabliczek gorzkiej czekolady zmieszanej z mielonymi migdałami, cynamonem i cukrem. Czekolada, ubijana na pianę z dodatkiem wody lub mleka, podawana jest z pan dulce – słodkim chlebem. Miłośnicy kawy powinni skosztować cudownie aromatycznej café de olla, parzonej z cynamonem i piloncillo (nierafinowanym, brązowym cukrem). Jest zdecydowanie lepsza od słabej café americano, serwowanej w barach i restauracjach stylizowanych na amerykańskie.
Do popularnych napitków należą też atole i horchata. Pierwszy to gęsty, sycący, słodkawy napój z dodatkiem mielonego ryżu lub kukurydzy i cukru, podawany na ciepło albo w temperaturze pokojowej. Horchata zaś to orzeźwiający zimny napój, powszechnie przyrządzany z filtrowanej wody ryżowej, cukru i cynamonu, czasem z dodatkiem świeżych migdałów i wiórków.
Winnice w regionie Zatoki Kalifornijskiej produkują co najmniej przyzwoitej jakości wina i brandy. Z agawy uprawianej na długo przed przybyciem Hiszpanów wyrabia się do dziś słabe wino zwane pulque. Łaskawsze dla podniebienia są dwa inne destylaty z agawy: mezcal i tequila.