Berlin to najbardziej zmieniająca się europejska metropolia. Wielokrotnie rozrywana na strzępy tkanka miasta zawsze się odradzała. Nie zaznający spokoju mieszkańcy okazują się tyleż kapryśni, co twórczy. Uczestniczą w kulturalnym i nocnym życiu miasta kreowanym na modłę lat 20. XX wieku. Berlin, miasto paradoksów, emanuje magnetycznym urokiem, któremu mało kto potrafi się oprzeć.
Monachium jest być może bogatsze, a Hamburg – bardziej kupiecki, ale żadne z tych miast nie zwraca tyle uwagi, co Berlin. Dziś to trzecie najczęściej odwiedzane europejskie miasto, po Londynie i Paryżu. Berlin każdemu ma coś do zaoferowania. Berlińskie przybytki sztuki są klasy światowej, a kulturalny kalendarz wprost pęka od rozmaitych imprez. Trzy sceny operowe, orkiestra symfoniczna Berliner Philharmoniker i tętniący życiem świat lokalnych galerii sprawiają, że ruch w interesie trwa przez cały rok.
Nocne marki mają do dyspozycji nieprzeliczone atrakcje – restauracje, bary i kluby rozproszone po kilku dzielnicach stanowią nie lada wyzwanie.
Wspaniała aleja Unter den Linden to od stuleci główna arena berlińskich dziejów. Pobliski Reichstag, połączenie „starej gwardii” z awangardą, symbolizuje współczesne polityczne odrodzenie Niemiec
Unter den Linden – główna berlińska arteria to bulwar powszechnie znany w Niemczech. W trzechsetletniej historii aleja Pod Lipami była świadkiem wydarzeń najwspanialszych i najkoszmarniejszych. Tu ślady berlińskiej przeszłości niepewnie sąsiadują z nowoczesnymi wytworami odrodzonego miasta.
Nie ma pewnie lepszego miejsca do rozpoczęcia znajomości z Berlinem niż jego symboliczne epicentrum – gmach niemieckiego parlamentu. Wykorzystany przez Hitlera do przejęcia władzy, w czasie II wojny światowej zniszczony, ale nie zburzony, wznosi się tuż obok biegu muru berlińskiego, który przez 29 lat oddzielał Wschód od Zachodu.
Większości turystów z Zachodu aż do upadku muru berlińskiego w 1989 r. nie wolno było się błąkać u stóp monumentalnej Bramy Brandenburskiej, miejsca tak lubianego przez przedwojennych berlińskich spacerowiczów.
Pięcioprzejazdową, szeroką, klasycystyczną konstrukcję, w niczym nie przypominającą wspaniałych rzymskich łuków triumfalnych, wyposażono w proste doryckie kolumny.
Budowla w założeniu miała symbolizować triumf pokoju, nie zaś oręża. W 1795 r. stanęła na niej 5,5-metrowej wysokości kwadryga. Czterokonnym rydwanem wjeżdżającym do miasta powoziła kobieca postać, pierwotnie odczytywana jako Eirene – bogini pokoju (dopiero od 1814 r., po przepędzeniu Francuzów, zaczęto ją traktować jako symbol zwycięstwa).
W przedwojennym Berlinie należał do najruchliwszych miejsc. Po bombardowaniach 1945 r. przestał istnieć, a na dodatek powojenny podział miasta odizolował plac od Berlina Zachodniego. Za najbardziej ekscytujący fragment zabudowy placu uchodzi Sony Center, wzniesione według projektu Helmuta Jahna (ur. 1940). Na ukończony w 2000 r. kompleks składa się 8 budynków, które razem stały się symbolem nowoczesnego Berlina. Centralnym obiektem jest owalne Forum – siedziba kina IMAX i mrowia restauracji, barów oraz biur – zwieńczone imponującą stalowo-szklaną konstrukcją. Iluminowane zmienną paletą barw wskazuje berlińczykom drogę
Przez długie lata ten posterunek armii amerykańskiej był dla obywateli Zachodu furtką do jednodniowych wypadów do radzieckiego sektora Berlina. To, co się dziś ogląda, to wzniesiona w 2001 r. replika, opatrzona ostrzeżeniem: „Opuszczasz sektor amerykański”. Ten pomnik zimnej wojny zawdzięcza istnienie Rainerowi Hildebrandtowi (1914–2004), który stworzył i przez wiele lat prowadził obok muzeum Haus am Checkpoint Charlie.
Plac zamkowy był niegdyś symbolicznym centrum Berlina. Po jednej stronie stał pałac (Berliner Schloss), a po przeciwnej, dla przeciwwagi, berlińska katedra protestancka. Pałac już nie istnieje, choć wiele osób liczy, że powróci i zmiecie nieciekawe pamiątki po komunistycznych rządach.
Każdy kto czytał (i zdołał zrozumieć!) powieść Alfreda Döblina Berlin Alexanderplatz nie potrafi się oprzeć zajrzeniu w okolicę, która w latach 20. XX w. należała do najruchliwszych zakątków miasta. Plac opisywany przez Döblina przestał istnieć po II wojnie światowej. Zrujnowany, od lat 50. XX w. był przekształcany na socjalistyczną, wschodnioniemiecką modłę, stając się zaledwie cieniem przedwojennego przodka. Mimo to ta osobliwość socjalistycznego Berlina jest pełna ciekawostek i – wraz z piłeczką golfową nadzianą na telewizyjny maszt – obowiązkowym punktem programu pobytu w mieście.
Śródmiejskie, berlińskie zielone płuca to znacznie więcej niż tylko park. W jego obrębie i na obrzeżach znajduje się centrum niemieckiego życia politycznego, ważne zbiory dzieł sztuki, siedziby ambasad i najstarszy w Niemczech ogród zoologiczny. Zacisznemu parkowi w śródmieściu Berlina nadano celną nazwę: „zwierzęcy ogród”. Były to kiedyś tereny łowieckie królów pruskich, rezydujących w berlińskim pałacu przy alei Unter den Linden. Tamte dni to zamierzchła przeszłość, ale w południowo-zachodniej części Tiergarten działa najważniejsze miejskie zoo, pełne najrozmaitszych stworzeń. Na północnych obrzeżach zaś mieści się niemiecki parlament i inne gmachy rządowe, czasem upodobniające się do menażerii.
Schloss (pałac) Charlottenburg wraz z ogrodami to jedna z najpopularniejszych berlińskich atrakcji turystycznych. Jej zwiedzenie bez trudu zajmie cały dzień. Pragnący obejrzeć wszystko, powinni zacząć od samego rana, najlepiej nie w weekendy i nie w szczycie letnich urlopów – jest wówczas zbyt tłoczno, by cokolwiek zobaczyć.
Pierwsza stonowana letnia rezydencja powstała z myślą o Zofii Karolinie (Sophie Charlotte), drugiej żonie Fryderyka III, od 1701 r. króla Prus.
Fryderyk II, który nie był szczególnie rozkochany w Berlinie, urządził sobie sielskie ustronie w pobliskim Poczdamie, oddalonym od stolicy o 24 km na południowy zachód. Składało się z dwóch pałaców i otaczających je parków. Jego następcy kontynuowali dzieło. Z chwilą zakończenia I wojny światowej miasto chełpiło się już trzema parkami z pałacami, dworami i rozmaitymi wymyślnymi obiektami, a także ładnymi barokowymi kwartałami, otaczającymi serce Starówki.
Berlińczyk zapytany o największy wkład miasta do kuchni światowej zapewne odpowie: Currywurst. Niemcy uwielbiają przekąszać Wurst mit eine Portion Pommes (kiełbasa z porcją frytek). Berlińską specjalnością jest lekko pikantna kiełbasa podlana kwaskowatym sosem. Serwują ją wszystkie stoiska z przekąskami (Imbiss), oferujące także kiełbaski w innych wersjach. Na przykład równie popularna jest Bratwurst – kiełbaska z rusztu, z dodatkiem keczupu lub musztardy.
Kiełbasa i frytki nie muszą jednak być podstawą wyżywienia. W czasach podziału miasta tutejsza gastronomia nie zasługiwała na gwiazdki w przewodniku Michelina, ale to już przeszłość. Dziś w Berlinie gotują najznamienitsi kucharze. Pierwsze miejsce zajmuje restauracja Lorenz Adlon we wskrzeszonym hotelu Adlon przy Pariser Platz. Restauracja – uznawana za jedną z najlepszych w mieście – hołduje tradycjom jeszcze sprzed II wojny światowej. W Berlinie z tysiącami możliwości gastronomicznych naprawdę można poucztować.
Menu obfituje w dania kuchni międzynarodowej, porcje są szczodre, a ceny przystępne. Wśród kuchni regionalnych najbardziej ugruntowaną pozycję ma kuchnia turecka. Licznie zamieszkali w mieście Turcy rozpowszechnili w latach 70. XX w. döner – mięso powoli opiekane na pionowym, obrotowym ruszcie, a także sycące bułki nafaszerowane mięsem, sałatą i przyprawami, dziś równie popularne jak Wurst.
Typowa kuchnia niemiecka ma opinię ciężkiej, a jej berlińska odmiana nie jest pod tym względem wyjątkiem. Miejscowe potrawy są treściwe i sute. Niekoniecznie należy się nimi opychać co wieczór, ale niektórych oryginalnych dań warto skosztować.
Boulette (lub Bulette) to odmiana klopsika, podawana zwykle z zestawem warzyw i odrobiną musztardy. Do tego kiszona kapusta i czasem pureé z grochu. Kalbsleber Berliner Art – cielęca wątróbka z, powiedzmy, glazurowaną cebulą i pieczonym jabłkiem to kolejny klasyczny specjał. Bardzo lubi się cielęcinę, zwykle sprowadzaną z południa kraju. Kalbsgeschnetzeltes ma postać panierowanych, smażonych płatów (podobnie jak Wiener Schnitzel) najlepiej polanych zawiesistym sosem grzybowym. Popularnymi daniami narodowymi są Kassler Rippen – plastry wędzonego mięsa z żeberek wieprzowych o smaku odrobinę przypominającym szynkę.
W tradycyjnych daniach dominuje wieprzowina. Wyjątkiem jest połowa listopada, gdy nadchodzi dzień św. Marcina. Wówczas na stołach króluje gęś. Za około 50 euro na głowę otrzyma się przyrządzonego ptaka, dodatki i flaszkę czerwonego wina.
Niemcy przywiązują wielkie znaczenie do deserów. Nie powinno się opuszczać Berlina przed skosztowaniem kawałka Apfelstrudel (rolady jabłkowej), najlepiej z polewą waniliową. Dla amerykanów najbardziej znanym berlińskim ciastkiem jest berlinka (Berliner) – pączek nadziewany dżemem, który w Berlinie ku ich zdumieniu nazywa się Pfannkuchen.
Piwo jest ulubionym berlińskim trunkiem. Kiedyś w mieście roiło się od browarów. Dziś tylko kilka miejscowych gatunków z dolnej fermentacji (lager), np. Berliner Kindl, podsyca atmosferę konwersacji. Lokalnym specjałem jest Berliner Weisser mit Schuss – ów schuss to dodatek czerwonego syropu malinowego lub zielonego z marzanki.
Wielu mieszkańców miasta gustuje w dobrym Weizenbier – piwie pszenicznym (odmiany Hefe, drożdżowe lub filtrowana Kristall). Do wyboru jest hell (jasne) lub dunkel (ciemne). Lekkimi i orzeźwiającymi napojami są: Weinschorle – szklanka wina z dodatkiem wody gazowanej, albo bezalkoholowy Apfelsaftschorle – sok jabłkowy z wodą gazowaną.